*** (Takie przypadki...)

Takie przypadki - jak ludzie, co mężnie w zapasy wciąż stają twardzi,
bez żalu, niezmiennie, bo ziemia miarowo się kręci, licząc godziny,
i zmarszczki na twarzach - mozolnie jak zegar.

Kogut, co budzi o piątej: do stajni, obory i chlewa,
rano, w południe, wieczorem - od dziecka, miarowo, do śmierci.

Siądą na chwilę pod wiązem, zbożowej napiją się kawy, 
chlebem zagryzą razowym pomniejsze uciechy i troski,
kości zdrętwiałe przeciągną, aż trzeszczy kręgosłup i stawy,
nucąc radosną melodię o szczęściu - niezwykle im swojską.

Jeszcze nie idą do domu, bo puklerz księżyca się bieli
nisko nad polem bitewnym, a oni - są karni jak wojsko. 

Dymy się snują niebieskie i kładą obrusem nad wioską
- znak, że matula już warzy kolację na szpyrce - żur krzepki,
aby po pracy mieć siłę na tańce, swawole i dziewki.

Pszczoły przy oczku do ula żegnają się ciepło ze słońcem,
pełne nadziei, że jutro poranek - pachnący, jak kielich -
czule rozchyli swe płatki kwitnących ogrodów na łące.

Copyright © by Wiesław Musiałowski 4/26/2003