ie wyj wietrze halny na szczytach
- zbudzisz echem w gawrach niedźwiedzie.
Jeszcze rydwan siny w błękitach,
zatem wiosna na czas nie dojedzie.
Patem skończą partię szachiści
zatopieni lodu kaskadą,
jeszcze deszcz - połonin nie czyści,
a na łunach tęcz nie przyjadą
- kolorowych pyłków mgławicą
rozedrgane kropel drobiny,
oblepiając rosą dziewiczą
srebrnoszare jodeł choiny.
Nie pędź wietrze halny po stoku,
nie sądź buków nagłym podmuchem
- nie masz prawa wydawać wyroku,
gdyż spęczniałe soków wybuchem
- lada chwila strzelą pąkami,
spadzią karmiąc barci mieszkańców.
Jeszcze biele rządzą halami
- Więc nie skazuj... wiosny wybrańców.
Jeszcze rydwan siny w błękitach,
zatem wiosna na czas nie dojedzie.
Patem skończą partię szachiści
zatopieni lodu kaskadą,
jeszcze deszcz - połonin nie czyści,
a na łunach tęcz nie przyjadą
- kolorowych pyłków mgławicą
rozedrgane kropel drobiny,
oblepiając rosą dziewiczą
srebrnoszare jodeł choiny.
Nie pędź wietrze halny po stoku,
nie sądź buków nagłym podmuchem
- nie masz prawa wydawać wyroku,
gdyż spęczniałe soków wybuchem
- lada chwila strzelą pąkami,
spadzią karmiąc barci mieszkańców.
Jeszcze biele rządzą halami
- Więc nie skazuj... wiosny wybrańców.
