idziałem dziwoląga na rynku miasteczka
w wyświechtanej kapocie i dziurawych butach,
po starszawym rodzeństwie za krótkich porteczkach,
czy plakaty oglądał wiszące na słupach,
czy spozierał im w oczy, twarze czule głaskał,
do uśmiechów odśmiechał bez wstydu dziąsłami,
czy mamrotał pod nosem co łaska, co łaska,
stojąc koło ratusza zachwycał się drzwiami,
oblizywał bezczelnie głodny ciepła wnętrza
w falującym powietrzu z uchylonych okien,
czy też myślał o sercu cieśli, o poręczach,
dłonią sprawdzał rezultat, dalej tylko wzrokiem,
tropem złodzieja względów, lecz żachnął się w sobie
i odwrócił stanowczo w kierunku kościoła,
czy potrzebie modlitwy, czy tam ktoś odpowie,
usiadł w ławce i szeptał słyszycie jak wołam.
Copyright © by Wiesław Musiałowski 2/3/2019

