Spójrz wokoło - są sprawy
ludzkiej codzienności,
widziałem jak się drzewo w drzewie zakochało,
przemyśliwałem czemu niezmierzalnie mało
uchroni przed upadkiem i czy to z miłości,
buk stary, co koronę liście opuściły
(a pień - jak drętwa noga - pozbawiony soków)
ujął w ramiona uschłe i trwają na stoku
w tej groteskowej pozie przyciągania siły.
Przyjrzałem się obłokom chwilę przed świtaniem,
wyglądały jak ptaki bez klucza kluczące
w postrzępionych ubraniach na przekwitłej łące
i wchodziły w horyzont z tym niedomaganiem,
oglądałem w potoku lustrzane odbicie,
odpływało bezkształtne z receptą na życie.
widziałem jak się drzewo w drzewie zakochało,
przemyśliwałem czemu niezmierzalnie mało
uchroni przed upadkiem i czy to z miłości,
buk stary, co koronę liście opuściły
(a pień - jak drętwa noga - pozbawiony soków)
ujął w ramiona uschłe i trwają na stoku
w tej groteskowej pozie przyciągania siły.
Przyjrzałem się obłokom chwilę przed świtaniem,
wyglądały jak ptaki bez klucza kluczące
w postrzępionych ubraniach na przekwitłej łące
i wchodziły w horyzont z tym niedomaganiem,
oglądałem w potoku lustrzane odbicie,
odpływało bezkształtne z receptą na życie.
