Pogarda

Śmierć na białym rumaku w smętny mrok zapada,
słychać chichot złowieszczy, tętent kopyt, rżenie,
nie wiesz jakie to miejsce, gdzie jest nieistnienie, 
nie pomogą modlitwy ani rejterada
- wbiją ćwieki na wieki w logos niepamięci
świat odjedzie bezdrożem, wciąż będzie się kręcił

wokół słońca i osi, mknąc w przepaść niewiedzy,
ty ze światem pospołu bez daty, imienia,
unoszeni w kosmosie w czasy nieistnienia,
lewitując w kierunku pogrobowców między
romantyków i głupców, ascetów, wierzących,
aż się rany zabliźnią i przestaną jątrzyć. 

Pozoranci miłości: od sekretnych zwierzeń,
od sztandarów spłowiałych, haseł pustosłowia,
od taplania w bajorach, od zamętu w głowach,
wiadomości fałszywych, gdzie wygodne leże;
wszystkie strony, kierunki, mieszane małżeństwa
od pierwszego spojrzenia do granic przekleństwa.

Copyright © by Wiesław Musiałowski 12/1/2015