Sen


ocy pochmurna, kiedy z tobą prawię,
to jakbym widział czego mówić nie chcesz,
i mam wewnętrzne niepokoju dreszcze
– nie rozmawiajmy, bo ulotne prawie,
jak szept o czasie, co chyłkiem umyka,
że nawet śladem nie muska nijakim
i co oznaczać mogą takie znaki...
Niczym halnego za oknem muzyka
albo wróżenie z kikuta cyganki,
gdzie nie ma linii ani składnej nuty.

I obiektywnie ze złudzeń wyzuty
może uwierzę, w sobótkowe wianki;
może uwierzę w takie sztuczne ognie,
które nie będą przypisane chwili
nie po raz pierwszy – i obym się mylił,
że dobre łóżko, gdy się śni wygodnie.

Copyright © by Wiesław Musiałowski 20/11/2005