Niezmierzoność

Brakuje dymu - wygasły mielerze,
węglarze poszli - spoczywanie wieczne,
lecz zapomniani czy na pewno leżą,
skoro w odludzie od ludzi uciekli.

A ja? - pamiętam i wiem jaka trudność,
chociaż ubiegło całe pokolenie
- lat kilkadziesiąt, a za dnia, jak cienie
- wielu myślało, ależ oni brudni!

Chociaż w potoku myli w wodzie zimnej
czarne obwódki, jak wymalowane
powieki miejskich na wydaniu panien
i taka była ich codzienna inność.

Akceptowalna? - raczej egzotyczna,
ale gdy poszli czasem na balety,
to się kleiły do czerni kobiety
i szły po balu, aby móc się stykać:

pod starym bukiem na podściółce z liści,
w gąszczu olszyny, na trawie, na stoku
i w niesieniu pod dachem obłoków,
a dziś być może okupują czyściec.

Panienki w bieli i brudni węglarze,
a gdy trafimy, może się okaże,
że czystość złudną i odwrotnie bywa,
lecz już zakończę… i ręce umywam.

Copyright © by Wiesław Musiałowski 5/5/2019