spojrzał chytrze na zegarek
i pomyślał: spać już pora?
- jeszcze długo do wieczora.
Zjadł kolację, podziękował,
mamę w rękę pocałował.
Ubrał kurtkę i powiada:
śmieci wynieść dziś wypada.
Nim minęło pół minuty
- Marek miał na nogach buty,
w mig zakręcił się jak fryga
i po schodach z wiatrem śmigał.
Pierwsze piętro - po dwa schody,
dalej windą, dla wygody.
Gdy mnie mijał na parterze,
oniemiałem, mówię szczerze:
lewy but na prawej nodze,
czapkę zgubił gdzieś po drodze,
zamiast dresu - szkolne spodnie
- czy mu było w nich wygodnie?
Nie pomyślał nocny marek,
by ze sobą wziąć zegarek.
O szarówce zatem wrócił,
brudne spodnie gdzieś w kąt rzucił,
i zapomniał o łazience,
aby umyć chociaż ręce.
Padł na tapczan ledwie żywy
- choć zmęczony, lecz szczęśliwy.
Wpół do ósmej na zegarku:
mama woła - Marku! Marku!
Lecz zaspany nocny marek,
łypnął okiem na zegarek,
no i... nakrył się pierzyną,
z obrażoną kwaśną miną.
i pomyślał: spać już pora?
- jeszcze długo do wieczora.
Zjadł kolację, podziękował,
mamę w rękę pocałował.
Ubrał kurtkę i powiada:
śmieci wynieść dziś wypada.
Nim minęło pół minuty
- Marek miał na nogach buty,
w mig zakręcił się jak fryga
i po schodach z wiatrem śmigał.
Pierwsze piętro - po dwa schody,
dalej windą, dla wygody.
Gdy mnie mijał na parterze,
oniemiałem, mówię szczerze:
lewy but na prawej nodze,
czapkę zgubił gdzieś po drodze,
zamiast dresu - szkolne spodnie
- czy mu było w nich wygodnie?
Nie pomyślał nocny marek,
by ze sobą wziąć zegarek.
O szarówce zatem wrócił,
brudne spodnie gdzieś w kąt rzucił,
i zapomniał o łazience,
aby umyć chociaż ręce.
Padł na tapczan ledwie żywy
- choć zmęczony, lecz szczęśliwy.
Wpół do ósmej na zegarku:
mama woła - Marku! Marku!
Lecz zaspany nocny marek,
łypnął okiem na zegarek,
no i... nakrył się pierzyną,
z obrażoną kwaśną miną.
Copyright © by Wiesław Musiałowski 15/10/2001
