Patriotyzm dziadka


utro jak zwykle przed świtem wstaniecie,
z hurkotem w lędźwiach, maścią na odciski 
nasiąkłe łapcie na nogi wsuniecie,
lewa, prawa, lewa, marsz legioniści.

Przez uchylony lufcik z taboretu
zadmiecie tęgo w uszczerbioną fifkę
jako dowódca swego regimentu
stukniecie łyżką w obitą pokrywkę,

potem przez furtkę pomiędzy pniakami
wyseplenicie oddziały w dwuszereg
podarowanym żołnierzom drewnianym
i pod poduszkę schowacie cukierek.

Kiedy wyjmiecie w izbie spod podłogi
czako filcowe, szpicrutę, ostrogi, 
wyglancujecie sadłem oficerki
i lok ucięty z grzywy kasztanowi
oraz na drogę zmięty glejt kurierski, 
to już będziecie prawie że gotowy,

ucałujecie krucyfiks na ścianie
i wyszepczecie swoje: "prowadź, Panie",
pokuśtykacie bezwiednie pod okno,
niezamierzony w podróży przystanek,
i otworzycie na całą szerokość,
aż was otrzeźwi rześkością poranek.

Copyright © by Wiesław Musiałowski 3/19/2003