iemal w całej Europie miarka się przebrała,
nie od wczoraj, lecz dawno, ale miała mniejszość
wszystko oprócz empatii i na smyczy sługi:
urzędników z nadania, policję i armię
- tak się wolno rodziło wielkie czarcie plemię,
aż lud prosty zrozumiał, że daleko odeszli,
że tu nie ma pewności, póki nie powstanie
z kolan i nie zażąda równouprawnienia
choćby, co nie daj Boże znów wielu poległo
na barykadach smutku powszechnej rewolty,
lecz władze nie ustąpią, bo im ciągle mało
i będzie zawierucha na sztormowej fali,
wiatr wszędzie jednym sędzią i siłą powali
zło, które zasiedziało się na tym okręcie
zbudowanym z niedoli, bo takie zamęście
nic dobrego nie wróży - podkład z dziką różą.
Na wszystkich kontynentach nie ma dnia bez wojny,
czyżby kosmopolityzm był lekiem na rany,
aby uciec za góry, zamieszkać na chwilę,
i wędrować w drewniakach po dawkę pomyłek,
czyżby kosmopolityzm był lekiem na rany,
aby uciec za góry, zamieszkać na chwilę,
i wędrować w drewniakach po dawkę pomyłek,
łudząc się, że potknięcia są nam przypisane.
Wielkim trzeba papieru, dostępu do mediów,
więc budują koneksje - fundament koncernów:
paliwowych gigantów, potentatów leków,
aby skutków ubocznych było jak najwięcej,
bo Narodom potrzeba iluzji do szczęścia,
które ponoć mieć może każdy bez wyjątku,
ale takie stwierdzenie mieści więcej wątków,
niż w maszynie do tkania przędzy na te nitki,
a utopia na topie brodzi w rowie płytkim,
w bajorach i na bagnach, w kieszeniach żebraków,
na szerokich ulicach w kartonowych państwach,
gdzie w zaułkach latarnie oświetlają ściany
- domów na podwalinach przybyszów wygnanych.
Ilu Bogów poległo w walce, czyj jest lepszy,
aż uwierzyć nie sposób, że tak okaleczyć
można wiarę - na miarę myślenia współczesnych.
Copyright © by Wiesław Musiałowski 4/6/2019
Wielkim trzeba papieru, dostępu do mediów,
więc budują koneksje - fundament koncernów:
paliwowych gigantów, potentatów leków,
aby skutków ubocznych było jak najwięcej,
bo Narodom potrzeba iluzji do szczęścia,
które ponoć mieć może każdy bez wyjątku,
ale takie stwierdzenie mieści więcej wątków,
niż w maszynie do tkania przędzy na te nitki,
a utopia na topie brodzi w rowie płytkim,
w bajorach i na bagnach, w kieszeniach żebraków,
na szerokich ulicach w kartonowych państwach,
gdzie w zaułkach latarnie oświetlają ściany
- domów na podwalinach przybyszów wygnanych.
Ilu Bogów poległo w walce, czyj jest lepszy,
aż uwierzyć nie sposób, że tak okaleczyć
można wiarę - na miarę myślenia współczesnych.
Copyright © by Wiesław Musiałowski 4/6/2019
