Z gór

I

Tak jarząb blisko szczytu karłowaty,
że zda się celem
następne nasiono z wiatrem za pan brat,

lecz z tej samej chaty, 
gdzie karzeł
z karła nowym pokoleniem

i rodzicielka siwych jodły szpilek z piersią rozdartą
nieopacznym gromem,
gdy w noc bezgwiezdną zbłąkane motyle w czułe ramiona
przyjmie poskromione wiąz,

z mrozów tęgich kallusową blizną buka zmurszały pień
owadziej nory łagodną stoków świerkowych krzywizną,
kornik do drążeń korytarzy skory,

osika z topól na leśnej polanie 
drżące listowie ledwie zefir chwyta,
wierzba przydrożna
mgieł mętnych spowita suknią historii
mawiali Polanie.

II

Skaliste brzegi półcieniem paproci
pierwsze zielenie
w szarości olszyny na tych mokradłach knieć błotna pozłoci,
gdy się na tarczy obrócą godziny,

aż do granicy bukowej macierzy
na gołoborzu
srebrzyste jałowce, jak wzór szyszaków pradawnych rycerzy, 

(...)

gdzie nad urwiskiem jaworowym
mostem
bieży ku szczytom wędrowiec spóźniony.

Copyright © by Wiesław Musiałowski 6/11/2003