Zimowa wyprawa

Stary królik, doktor znany,
przez posłańca był wezwany,
do małego Kłapouszka,
który dostał bólu brzuszka:

czy on mieszka hen za lasem,
gdziem za młodu hasał czasem?
Lecz iść trzeba, trudna rada
- myśli doktor... i powiada:

za oknami zawierucha,
chyba drogę mi zadmucha
- muszę ubrać szare futro,
gdyż do domu wrócę jutro.

Chodźmy zatem, mój kamracie,
przebiegnijmy pól połacie,
by zanurzyć się w gęstwinie
- wówczas trop nasz, wnet zaginie.

Już pomknęli, zgodną parą:
doktor powiódł drogą starą
- wprost przed siebie, w bór sosnowy,
poprzez chruśniak malinowy,

przez dąbrowy i ruczaje...
Doktor sapie, często staje
- on już wiekiem utrudzony,
mknąć nie może, jak szalony:

więc przycupnie sobie czasem,
gdzieś w remizie, lub pod lasem,
i nabrawszy wiatru w płuca,
w dalszą drogę raźnie rusza.
Wciąż się wzmaga zawierucha:
sypie śniegiem, w oczy dmucha,
wielkie zaspy, z lewa, z prawa...
Oj, doktorze - trudna sprawa!

W śnieżnym puchu utoniemy,
nim szczęśliwie tam dobrniemy,
gdzie Kłapouch z mamą mieszka
- z podstawówki mój koleżka.

Nie bądź płochy, jak zające
- jeszcze będziesz jadł na łące:
koniczynkę, rajgras, ziele,
w piątek, świątek i niedzielę,

a popijesz z kwiatów rosą,
nim ją kosiarz strąci kosą,
zanim zsiecze trawę rankiem,
by pachniała łąka siankiem.

Lecz zostawmy wspomnień chwile,
będzie na nie czasu tyle
- przy herbatce u kłapciaka,
gdy wyleczę już dzieciaka
z pospolitej przypadłości:
z bólu brzuszka i nudności,
i przyczyny niestrawności,
która w jego trzewiach gości.

Po kwadransie dym ujrzeli
i po chwili byli w norze:
witaj, witaj nam doktorze!

Wchodźcie, mili przyjaciele
- w kuchni miejsca jest niewiele,
proszę zatem na pokoje,
nim przebadasz dziecię moje.

Wielkie dzięki, cna mateczko
- wpierw zobaczę chore dziecko...
Prowadź zatem do małego!
Czy marchwiankę masz dla niego?

Zaraz wstawię, jeśli trzeba...
Dałam mu suchego chleba,
mało picia, trochę siana,
jednak cierpi wciąż od rana.

Tutaj leżysz, mój chorasku,
zamiast kozły fikać w lasku?
- Brzuszek niczym mała beczka,
nadmuchany, jak piłeczka.

Czyś jadł wczoraj koniczynę?
- Owszem...tylko odrobinę,
a objawy opłakane
wystąpiły - już nad ranem.

Mięta wcale nie pomaga,
lecz biegunkę jeszcze wzmaga.
- Proszę miętę więc odstawić,
wywar z marchwi wnet nastawić:

bardzo drobno poszatkować,
trzy kwadranse pogotować,
dodać węgla aktywnego....
To mikstura dla małego.

Aby wzdęcia ustąpiły
- zaraz wstawaj, bracie miły:
zrób przysiadów - w mig, dwanaście...
No i pompek - sześć, nim zaśniesz!

Copyright © by Wiesław Musiałowski 10/15/2001