Pociąg


szystkim ciuchciom z historii wyznaczam kierunki,
bez zbędnej chronologii, bez nazwisk i imion,
wyrzucam kalendarze, zdarzenia, przyczyny,
nabieram w usta wody, czytając z rachunków:

ruble, centy, złotówki, podboje, kolonie,
mapy, państwa, kolory, godła narodowe,
znaczenie (sens bezsensu?) z drzewa schodzi człowiek
nagi, lecz wie, że musi przyozdobić sobie

głowę czapką z patyków, w dłonie chwycić gałąź,
sękatą, twardą, dłuższą, by wroga ugodzić
skuteczniej – jednak myśli – tak, to o to chodzi,
aby siłą pokonać, skoro nas za mało.

W stadzie, będąc przywódcą – wydaje rozkazy,
kilku słabszym od niego, chociaż też półgłówkom:
nauczą się, nauczą, zanim dalej pójdą
szukać sztuki przeżycia, jak zadawać razy,

z czasem pojmą, że kamień można przysposobić
pocierając, szlifując, powiększać jaskinie,
wyjść na zewnątrz i szukać w okolicznych dolinach
roślinności, owoców – z szacunku dla głodu.

Analizę co w mózgu, opanować łatwo,
rozszczepiwszy toporem, niekoniecznie równo,
dopasować połowy będzie znacznie trudniej;
rozwiązać sprzed stuleci tę samą zagadkę.

Z wykopalisk wiadomo, że były okresy
zlodowaceń i wojen, powstawania z kolan,
aby wzrostem z przyrostu siebie móc pokonać
i rozróżniać kolory utajone w tęczy.

Wycinamy z przeszłości hieroglify, chociaż
odczytano bezbłędnie z dopuszczalnym błędem,
dlaczego w piramidach podziemia i piętra,
a w międzyczasie obok ciężkozbrojny oddział,

rydwany, lekkozbrojni, piechota i dzidy,
tysiące kilometrów w czasie tysiącleci,
a kiedy się zabłąkasz, przypadkowo wzlecisz
wyżej, niż myśl poniesie zapytaj – czy nigdy

nie było dnia bez wojen, podrzynania gardeł,
siania zniszczeń na miarę niewyobrażalną,
były i będą nadal, jeśli ludzka małość
nie dorośnie do tego, aby pojąć prawdę.

Prawda jest wieloraka i prawiąc o prawdzie
- błąd wciąż z błędem wojują i są tak niespójne,
jak iloczyn zabitych do ilości trumien,
póki człowiek człowiekiem nie przestanie gardzić.

Ilu Bogów poległo, w imię jakiejś prawdy,
ile granic przesunął panujący system,
jaką miarą czas mierzył względną oczywistość?
- Nie pomogły w bezładzie nijakie układy.

Nijakość tym skutkuje, że nikt nie naprawi
silników w mózgach wodzów – bezkrytycznej masy
pomieszkującej w genach szaleńców odrazy,
od kiedy zwrotnicowy semafor ustawił.

Ni drezyny z napędem, ani parowozy
nie są w stanie zaciągnąć składu na bocznicę
- tam się mieści zbyt wielka lista podłych życzeń
na wykresie od podstaw do ułudnej zgody.

Copyright © by Wiesław Musiałowski 31/03/2019