przechodziłem rzek wiele, nie tylko po lodzie,
spoglądałem w gwiazd roje w bezchmurnym pochodzie,
pochylałem się często nad matczynym grobem,
i było we mnie tyle radości nadziei,
że pociąg na rozstajach się nie wykoleił,
siadałem pod kasztanem, który jeszcze dzieckiem,
lecz rośnie i co roku ubiera się wiosną
i chciałbym, aby nadal w zielonych przyrostach
uzmysławiał, że będzie taka siła w drzewach,
iż żadna zawierucha nie zdoła powalić
ani piorun korzeni tej ziemi nie spali,
bo trzeba wierzyć zawsze i być tak oddanym,
jak naszych przodków rozkaz, że tu wspólna Polska.
