Świat na miarę XXI wieku


le nam zostało lat, ile jest przed nami dni?
Nie, nie liczmy – wstaje świt, chodźmy tam, gdzie słońce lśni,
Przegoniwszy mleczne mgły.

Poszukajmy pośród drzew korony zielonej
Niech pod dachem, kiedy deszcz odbija się echem
Przemijaniem wracając, zabłądzi pod strzechę
W ściany z bali sosnowych mchem przyozdobione.

Na stodole bociany, żuraw z wodopojem,
Kogut budzący kury – wstawać miłe panie,
Młodość – harce, igraszki na pachnącym sianie,
Matka strzegąca dzieci – niech się nie wyroją.

W izbie postukiwanie kołowrotka babci,
Na klepisku tatulo tańczący z cepami,
Szkliste smugi przymrozku na skibach oranic,
Wabik na wróble w polach, co wcale nie straszy,

Zwany strachem od wieków – na drewnianych nogach
I w drewnianych chodakach, z wiatrem za pazuchą
- Podsłuchiwał czy w zbożu myszy się nie kłócą,
A tymczasem we młynie napędzanym wodą

Jest ich tyle, że młynarz nie wie – bić czy pieścić
I wcale nie ma chęci przeganiać ich miotłą,
Bo jesienią po żniwach same się wyniosą
Na strych w głębię rupieci – Myszeida, jak w pieśniach.

Świnki młode, różowe, a z nimi maciora
Karmi swoje prosiaczki, póki nie podrosną,
Nim gospodarz nie sprzeda do ubojni wiosną,
W wylęgarni kurczaków zmutowane potwory.

Copyright © by Wiesław Musiałowski 01/27/2019