A deszcze błądzą kołysanką
I szmerem ciszy usypiają
I monotonią zabiegają...
A lulaj, lulaj - snów wiązanką.
I taki jestem rozczulony,
Bo odpływając wspomnień zjawą...
Pod powiekami snem się jawią
I miłym sercu - wspomnień chwilą:
Po traw dywanie wypieszczonym
- Ku horyzontom biegnę dzieckiem
I mogę widzieć swą kolebkę
I mogę zmieniać - kształt zmieniony.
I pokryć dachy - słomy strzechą,
I pieścić myślą krzyż drewniany,
I kochać bukiet zapomniany
- Co zda się dzisiaj byle wiechą.
Więc miast słoika - wazon stawiam
- I kryształowe wkładam kwiaty...
I polnym makom - tym sprzed laty,
Przywiędłe płatki... łzą ozdabiam.
Świat
Człowiek, ludzie, zdarzenia
Bogów i złud, ptaków i drzew,
Pojazd doskonałości
Obserwacji kosmosu
Lunet i lup, trwania i przerw,
Hotel przepoczwarczenia,
Dar niezwykłych miłości.
Więzień szklanych silosów
Napęczniałej pogardy,
Dobra i zła, sieci i płacht,
Wiecznych poszukiwaczy
Poobiedniej musztardy,
Talerz i dno, szynka i głód
Zaschłej plamą ozonu.
Roztańczonych neonów
Pól, szachownic i graczy
Królów i wież, patów... i szach!
Aby czerń nieboskłonów
Matka i syn, ogień i lód
Rozświetlony purpurą
Nieznajomych tułaczy.
Kundli, piesków rasowych
Marmurowych posągów
Willi i nor, slamsów i bud
Opóźnionych pociągów,
Przebaczonych i nowych
Żądań i blizn, zabaw i burd
Sięgający po którąś
Z odpowiedzi nieznanych.
Pogrzebanych wybranych
Kolorowych i białych,
Córka i brat, obcy i swój
Zasłużonych nieznanych
Garniturów wspaniałych,
Brylant i łach, krawiec i strój
Ziarnko ledwie
Wszechświata...
Nie wiem
Na skraju lasu, błogim wiązów cieniem
Okrywszy ciało - Dyziem jakimś leżę,
I może marzę, może w cuda wierzę,
Że nagle spadną manny złote deszcze,
I może marzę, aby spadły jeszcze
Nazwane czulej - słowa zdrobnieniem
I może chciałbym deszczy zaistnieniem
- Pozbierać krople hojnie rozsypane,
I napełniwszy morze - fal ogromnych złotem
- Lecz tylko marzę - nie wiem dziś... co potem!
Wydmy
Złożę okruchy diun - osiadłych wiatrem,
Wielkie zamczyska z piasku ulepiwszy.
.................................................................
Martwych budowli - morze ślady zatrze:
Plaży lipcowej przygarnięte piaski,
Sztormem jesiennym Neptun znów zabierze
Falą nadbiegłą topiąc diun tych wieże
- Chwilą zalotną dając prawo łaski...
Plażę opuści - ręce wpierw umywszy.
Matko
Całuję Twoje dłonie,
Bo kocham Cię mateczko,
I chylę skroń w pokłonie...
Usłałaś prawd łóżeczko:
Pamiętam słowa święte
I zawsze w sercu noszę
- Gdy życia drogi kręte
O radę Ciebie proszę,
I słucham wówczas duszą
Wysłane serca tchnienia,
Co gniewne myśli skruszą
- Zrodzeniem przebaczenia...
I myślę, matko moja,
Że jesteś dobrem tylko,
Że jesteś jak ostoja
- Choć życie jeno chwilką.
W otchłani Wszechświata
Choć gwiazd tam deszcz - lśni rój - jak skier,
Wśród dróg i dziur - czy blask, czy czerń.
................................................................
Tam Lew i Rak, i Wąż i Byk...
Tam ruch - nie szach, nie faul - wśród gier
- Wraz król i pion - czy noc, czy dzień!
................................................................
I gra wciąż trwa - bo praw - tam szyk!
................................................................
Tam ład - choć zgiełk - wśród burz... ten ląd
Choć Mars, to bóg! A jak, a skąd?
Jest takie miejsce!
Jest takie miejsce w Piastowskiej Krainie:
Na wieś spogląda Łysogór jedlina,
W symbiozie sosna i gryka jedynie,
Jęczmienne wąsy i owsa czupryna.
A mówiąc lekce - pojęcia nie mają,
Że koron królów już nie ma... za nami!
Lecz błądzą slepi i żywych nie znają
- Bo królem „Bartek” z historii ranami!
Sztuka kochania
Jeśli się nie chce szukać gwiazd na niebie
I brakło jutra księżycowych nocy
- Najtrudniej będzie znaleźć w tobie - siebie,
Bo zamieniłeś miłość w szklane oczy,
Bezbarwnych spojrzeń ślepo szukających
Przejrzystą głębią przenikliwych źrenic
- Podobnych oczu - pustką pałających...
Nie otworzycie i za dnia okiennic!
I monotonią zabiegają...
A lulaj, lulaj - snów wiązanką.
I taki jestem rozczulony,
Bo odpływając wspomnień zjawą...
Pod powiekami snem się jawią
I miłym sercu - wspomnień chwilą:
Po traw dywanie wypieszczonym
- Ku horyzontom biegnę dzieckiem
I mogę widzieć swą kolebkę
I mogę zmieniać - kształt zmieniony.
I pokryć dachy - słomy strzechą,
I pieścić myślą krzyż drewniany,
I kochać bukiet zapomniany
- Co zda się dzisiaj byle wiechą.
Więc miast słoika - wazon stawiam
- I kryształowe wkładam kwiaty...
I polnym makom - tym sprzed laty,
Przywiędłe płatki... łzą ozdabiam.
Świat
Człowiek, ludzie, zdarzenia
Bogów i złud, ptaków i drzew,
Pojazd doskonałości
Obserwacji kosmosu
Lunet i lup, trwania i przerw,
Hotel przepoczwarczenia,
Dar niezwykłych miłości.
Więzień szklanych silosów
Napęczniałej pogardy,
Dobra i zła, sieci i płacht,
Wiecznych poszukiwaczy
Poobiedniej musztardy,
Talerz i dno, szynka i głód
Zaschłej plamą ozonu.
Roztańczonych neonów
Pól, szachownic i graczy
Królów i wież, patów... i szach!
Aby czerń nieboskłonów
Matka i syn, ogień i lód
Rozświetlony purpurą
Nieznajomych tułaczy.
Kundli, piesków rasowych
Marmurowych posągów
Willi i nor, slamsów i bud
Opóźnionych pociągów,
Przebaczonych i nowych
Żądań i blizn, zabaw i burd
Sięgający po którąś
Z odpowiedzi nieznanych.
Pogrzebanych wybranych
Kolorowych i białych,
Córka i brat, obcy i swój
Zasłużonych nieznanych
Garniturów wspaniałych,
Brylant i łach, krawiec i strój
Ziarnko ledwie
Wszechświata...
Nie wiem
Na skraju lasu, błogim wiązów cieniem
Okrywszy ciało - Dyziem jakimś leżę,
I może marzę, może w cuda wierzę,
Że nagle spadną manny złote deszcze,
I może marzę, aby spadły jeszcze
Nazwane czulej - słowa zdrobnieniem
I może chciałbym deszczy zaistnieniem
- Pozbierać krople hojnie rozsypane,
I napełniwszy morze - fal ogromnych złotem
- Lecz tylko marzę - nie wiem dziś... co potem!
Wydmy
Złożę okruchy diun - osiadłych wiatrem,
Wielkie zamczyska z piasku ulepiwszy.
.................................................................
Martwych budowli - morze ślady zatrze:
Plaży lipcowej przygarnięte piaski,
Sztormem jesiennym Neptun znów zabierze
Falą nadbiegłą topiąc diun tych wieże
- Chwilą zalotną dając prawo łaski...
Plażę opuści - ręce wpierw umywszy.
Matko
Całuję Twoje dłonie,
Bo kocham Cię mateczko,
I chylę skroń w pokłonie...
Usłałaś prawd łóżeczko:
Pamiętam słowa święte
I zawsze w sercu noszę
- Gdy życia drogi kręte
O radę Ciebie proszę,
I słucham wówczas duszą
Wysłane serca tchnienia,
Co gniewne myśli skruszą
- Zrodzeniem przebaczenia...
I myślę, matko moja,
Że jesteś dobrem tylko,
Że jesteś jak ostoja
- Choć życie jeno chwilką.
W otchłani Wszechświata
Choć gwiazd tam deszcz - lśni rój - jak skier,
Wśród dróg i dziur - czy blask, czy czerń.
................................................................
Tam Lew i Rak, i Wąż i Byk...
Tam ruch - nie szach, nie faul - wśród gier
- Wraz król i pion - czy noc, czy dzień!
................................................................
I gra wciąż trwa - bo praw - tam szyk!
................................................................
Tam ład - choć zgiełk - wśród burz... ten ląd
Choć Mars, to bóg! A jak, a skąd?
Jest takie miejsce!
Jest takie miejsce w Piastowskiej Krainie:
Na wieś spogląda Łysogór jedlina,
W symbiozie sosna i gryka jedynie,
Jęczmienne wąsy i owsa czupryna.
A mówiąc lekce - pojęcia nie mają,
Że koron królów już nie ma... za nami!
Lecz błądzą slepi i żywych nie znają
- Bo królem „Bartek” z historii ranami!
Sztuka kochania
Jeśli się nie chce szukać gwiazd na niebie
I brakło jutra księżycowych nocy
- Najtrudniej będzie znaleźć w tobie - siebie,
Bo zamieniłeś miłość w szklane oczy,
Bezbarwnych spojrzeń ślepo szukających
Przejrzystą głębią przenikliwych źrenic
- Podobnych oczu - pustką pałających...
Nie otworzycie i za dnia okiennic!
Ten, kto nie słuchał sercem łkań słowików,
Ten, kto nie widział tańca łabędziego
- Nie znajdzie w chlebie ziarna podpłomyków,
Nie zasmakuje wina szlachetnego.
Inne miłości? Też pięknymi - prawda!
Czemu odmienne tkwią, jak w sercu zadra?
Uczyć kochania?Nie masz jednej miary!
(...)
Sztorm
Roztańczone wirem fale
Tonąc czernią w swej głębinie
Wpierw ułożą - pian na skale
- Stos ułomnych bań... bo zginie
- Rozniesiony zwrotem fali:
Par, złożonych kwadraturą
- Potęg składu twardej stali
Rozśpiewaną uwerturą
Nabrzmiewania sił Neptuna,
W nieprzebranych wód odmęcie
- Od bieguna, do bieguna...
Aż przepadną w swym zamęcie!
W kurniku
Kiedy spać - przedwieczorną porą,
Chociaż zmrok ledwie cień układa
- Idzie kur, a za nim gromada
Kurek wraz - na grzędach zasiada:
Pierwszą grzędę z góry
Zajmą stare kury.
Drugą młode kurki.
Trzecią kurek córki.
Czwartą zaś - kurczęta.
Piątą? Nie pamiętam...
Chyba była pusta.
Ten, kto nie widział tańca łabędziego
- Nie znajdzie w chlebie ziarna podpłomyków,
Nie zasmakuje wina szlachetnego.
Inne miłości? Też pięknymi - prawda!
Czemu odmienne tkwią, jak w sercu zadra?
Uczyć kochania?Nie masz jednej miary!
(...)
Sztorm
Roztańczone wirem fale
Tonąc czernią w swej głębinie
Wpierw ułożą - pian na skale
- Stos ułomnych bań... bo zginie
- Rozniesiony zwrotem fali:
Par, złożonych kwadraturą
- Potęg składu twardej stali
Rozśpiewaną uwerturą
Nabrzmiewania sił Neptuna,
W nieprzebranych wód odmęcie
- Od bieguna, do bieguna...
Aż przepadną w swym zamęcie!
W kurniku
Kiedy spać - przedwieczorną porą,
Chociaż zmrok ledwie cień układa
- Idzie kur, a za nim gromada
Kurek wraz - na grzędach zasiada:
Pierwszą grzędę z góry
Zajmą stare kury.
Drugą młode kurki.
Trzecią kurek córki.
Czwartą zaś - kurczęta.
Piątą? Nie pamiętam...
Chyba była pusta.
Czytanie bajek
Kiedy byłem jeszcze brzdącem,
Matuś z półki książkę brała
I trzymając mnie za rączkę
Bajki różne czytywała.
Jednak w każdej z tamtych bajek
- Jeśli nawet były smoki
Albo potwór jednooki,
Zadumany jakiś grajek,
Książę, żebrak, pies czy kotek,
Chociaż zwał się - kot Mamrotek,
Ale każde - miało serce,
Które biło - choć... w rozterce.
Kiedy byłem jeszcze brzdącem,
Matuś z półki książkę brała
I trzymając mnie za rączkę
Bajki różne czytywała.
Jednak w każdej z tamtych bajek
- Jeśli nawet były smoki
Albo potwór jednooki,
Zadumany jakiś grajek,
Książę, żebrak, pies czy kotek,
Chociaż zwał się - kot Mamrotek,
Ale każde - miało serce,
Które biło - choć... w rozterce.
