bo już przedwiośnie opowiada znowu
i na zagonach skarlałe czereśnie,
że nie znam takich – jak Twoje sposobów,
które zabrałaś, a w tych pamiętnikach
z wypłowiałego nie można odczytać,
bo pozostały urywane zdania:
o przycinaniu uschniętych gałęzi,
niedokończonych w obejściu zadaniach
– a ja się czuję jak pies na uwięzi,
gdyż nie dosięgam za ograniczenie,
a tam istnieje świętości istnienie.
Nie o to chodzi, to był taki kaprys
o przycinaniu uschniętych gałęzi,
niedokończonych w obejściu zadaniach
– a ja się czuję jak pies na uwięzi,
gdyż nie dosięgam za ograniczenie,
a tam istnieje świętości istnienie.
Nie o to chodzi, to był taki kaprys
– po co tłumaczyć, że siły ciekliwość
w nurcie potoku, jak na twarzy zarys,
i wciąż się zmagam z myślą dociekliwą,
dlaczego kwiaty tak bielą jabłonie,
w nurcie potoku, jak na twarzy zarys,
i wciąż się zmagam z myślą dociekliwą,
dlaczego kwiaty tak bielą jabłonie,
jak płomyk świecy, gdy skostnieją dłonie.
