Garb


uż Was tu Matko nie ma, a jesteście
w przylotach ptaków, w pierwszych listkach buków,
w bezsilnej trosce niemego bezruchu,
a ja się jeszcze jakimś cudem mieszczę:
składam i kurczę, jak mogę, jak mogę;
niepoliczalne mówiłaś, niebyłe
- anatomicznej kieszonki uchyłek,
a komu w drodze podstawiono nogę,

to przez przypadek i nie można wątpić
w celowość, albo być może się uda
jak gruźlikowi, który gra na dudach,
a ta melodia z nadwątlałych wątpi,

i tak Was Matko tym bajaniem zbywam,
jakie się z mego wnętrza wydobywa.

Copyright © by Wiesław Musiałowski 17/05/2010