Gór ocean wymościł
promyk słonecznej jesieni,
listki bukom pozłocił,
spłynął nieśmiało ku ziemi.
Brał za kibić leszczynę,
ach, jak srebrzyście szumiała!
Musnął blaskiem kalinę,
twarz jej wstydliwa kraśniała.
Polnych maków purpurą,
usta jarzębin całował,
brązu lśniąc kuwerturą,
sęki modrzewiom licował.
Atramentu kroplami
zdobił jałowców korale.
Jesiennymi igrcami
bawił nomadę wytrwale.
Znikał, tańczył, czarował,
wyrył autograf na klonie,
rozpromieniony wirował.
Usiadł zmęczony... w ambonie.
promyk słonecznej jesieni,
listki bukom pozłocił,
spłynął nieśmiało ku ziemi.
Brał za kibić leszczynę,
ach, jak srebrzyście szumiała!
Musnął blaskiem kalinę,
twarz jej wstydliwa kraśniała.
Polnych maków purpurą,
usta jarzębin całował,
brązu lśniąc kuwerturą,
sęki modrzewiom licował.
Atramentu kroplami
zdobił jałowców korale.
Jesiennymi igrcami
bawił nomadę wytrwale.
Znikał, tańczył, czarował,
wyrył autograf na klonie,
rozpromieniony wirował.
Usiadł zmęczony... w ambonie.
