Migawka


hociaż ciemność zapada w przykuchennej izbie,
ona nadal na służbie u smutków codziennych,
porzuconych rupieci, rzeczy bezimiennych,
przecież w nocy, być może, ktoś pogadać przyjdzie.

Zasiedziały się razem: pustka, nicość, duchy,
w opowieści o twierdzy uwikłanej w mroczność,
więc zapyta, czy może sprawę dusz poruczyć,
które w wiecznej zmarzlinie związane z wyrocznią.

Tropi własne wspomnienia, idąc śladem po torach
kilkunastu przystanków: ktoś zdejmuje buty,
wysiadają już nerwy, żołdacy i trupy
i kierunek wskazuje ramię semafora.

Przysypane po dachy śpią w stepie chutory
z tej przedziwnej podróży do Królestwa Bieli,
gdzie prócz wilków zgłodniałych, zza drutów psów sfory
szczerzą zęby w uśmiechu, by truchłem się dzielić. 

Copyright © by Wiesław Musiałowski 15/10/2001