O Doktorze Dusz

I.

Słuchaj doktorze, a ja tobie powiem:
o łące pełnej traw szumiących w głowie,
o popołudniach, gdy się słońce chyli
i odlatuje na skrzydłach motyli
w listowie buków – na żer w nocnej pełni,
nim się o świcie przeznaczenie spełni.

II.

O kłębowisku chmur przedziwnych kształtem,
jakbyś na ruszcie ułożył rozpałkę,
potarł krzemieniem – niech się sypną iskry,
bo ja doktorze w imię nauk ścisłych
wszystko tak widzę, jakbym wciąż był w szkole,
i tak się ciągle z myślami mozolę,
skomplikowaną trudzę zależnością,
że to, co ziemskie, związane z miłością.

III.

Jeśli potrafisz, przepisz takie leki
z polnej chabrami obsianej apteki:
z żywicy sosny, z zapachu cetyny,
z wiatraka żaren pszennej oziminy,
z drewna akacji, bo nie parzy w dłonie.

IV.

A tam w remizach wciąż śpiewają o niej
i wiją gniazda przelotni wędrowcy,
na przerywniku podróży wśród obcych:
czy niepoprawni fascynaci chwili,
czy nawigacji przyrząd pomylili?

V.

Powiedz doktorze, jakby się wyleczyć
z filozoficznej wykładni wszechrzeczy.

Copyright © by Wiesław Musiałowski 02/08/2007