O Złocistym Ptaku z Czarnymi Skrzydłami

Pora zaśpiewać
tu
w dolinach wilgo, bo tam do koron
szron wieczorny przylgnął i promyk chłodny
po tak długiej zimie śpi przemęczony.
Więc zbudzić go trzeba
już
serenadą, by od granic nieba echem się odbił
w świtania godzinie.
O sobie śpiewaj!
A ja?
Słuchać będę, jak się miłości ptasiej gniazdo przędzie,
jak się zachwycić rodzinną krainą i jak się cieszyć
zachodem i wschodem dnia następnego i chwalić pogodę.
Deszcz w pełni słońca? – on tęczy przyczyną.
A u mnie wilgo...
nic się nie zmieniło – jakby sielanka. Lecz grobów przybyło,
zatem zaśpiewaj kołysankę w błękit bez fałszowania
– nuty z pierwszej ręki
a ja?
Zapłaczę jak mężczyzna – ciszą, by nie zagłuszyć
matek, co kołyszą...