Pod wiatr

Dokąd zmierzasz dziecino z twarzą pogodną jak słońce,
kiedy chmury znad szczytów schodzą w doliny bez rosy?
- Wiatr się trawą zabawia suchą i mierzwi twe włosy.

Idę łowić motyle - z siatką posłała mnie matka,
w sklepie kupić bochenek. Słucham, bo słuchać mi trzeba
ważnych słów – tych matczynych: wiary, modlitwy i chleba.

Będąc dzieckiem zaledwie, usiadł zmęczony i usnął,
śnił o kraju nieznanym, co się wypiętrzał zza morza,
rósł od wschodu na zachód, aż się rozświetlił jak zorza.

Ujrzał miasta i wioski: ludzi uczonych i prostych,
dzieci syte i głodne; pola uprawne i osty,
chaty, wille, pałace; kładki, podjazdy i mosty.

Nagle wiatr się rozszalał, deszczem ulewnym w twarz chlusnął
- cóż ja powiem gdy wrócę - wodą zalana już kładka,
nie ma drogi do chleba... lepiej utonąć na łące.

Copyright © by Wiesław Musiałowski 01/10/2003