ie wychodź jeszcze przyodziana lekko
i nie daj Boże przy pełni księżyca
– dobrej nowiny nigdy nie przyniesie,
a ty się zbierasz powoli do życia.
Nieogrodzone omijaj poletko
– bezduszna czyha w niestrzeżonym lesie.
I ja się spóźnię na tamto spotkanie,
jakbym zapomniał lub zbłądził celowo,
byle nie musieć twego cienia gonić.
Kreślę figury, jak uczeń, na nowo
– nie przez życiowej sztuki zaniechanie...
naucz mnie, Panie. Lecz wpierw, iść mi. Po nić.
