Wisła złota żyła nagle trysła,
całe chłopstwo z okolicy,
nawet gminni urzędnicy,
wzięli cebry i wiaderka,
aby owe cuda czerpać.
nawet gminni urzędnicy,
wzięli cebry i wiaderka,
aby owe cuda czerpać.
Lecz to nie jest sprawa taka
pospolicie byle jaka,
by decyzję gminna rada
mogła podjąć lub obgadać.
Wisła dobrem narodowym,
a szczególnie od odnowy
– czyli gorszej w lepszą zmianę
lub inaczej na przemianę
socjalizmu w demokrację.
Rzekł wójt – mają aspiracje,
stół tym razem kwadratowy
z dech zbić wielokolorowych.
pospolicie byle jaka,
by decyzję gminna rada
mogła podjąć lub obgadać.
Wisła dobrem narodowym,
a szczególnie od odnowy
– czyli gorszej w lepszą zmianę
lub inaczej na przemianę
socjalizmu w demokrację.
Rzekł wójt – mają aspiracje,
stół tym razem kwadratowy
z dech zbić wielokolorowych.
Nawet myślą, co zmyślniejsi,
by wymiary też powiększyć
i zasilić maszynerią,
która będzie jakby fermą
lub ruchomą fotokopią:
kto, gdzie, kiedy kogo kopnął,
komu, ile, czego opchnął.
by wymiary też powiększyć
i zasilić maszynerią,
która będzie jakby fermą
lub ruchomą fotokopią:
kto, gdzie, kiedy kogo kopnął,
komu, ile, czego opchnął.
Wymieniwszy stek korzyści,
wójt przemówił tak do wszystkich:
chałup w gminie jest czterysta,
co rzutuje oczywista
na czerpanie tych dobroci,
aby każdy się obzłocił.
Zaś mieszkańców tysiąc sto,
lecz wójtowi o to szło,
że na dziecko mniej przypada
i na babę, i na dziada.
Gdy zawrzało tak w świetlicy,
aż się gminni urzędnicy
wystraszyli tego szumu,
to nabrawszy tam rozumu
wymakali wnet się chyłkiem:
panna w mini, kręcąc tyłkiem,
pan sekretarz urażony
pobiegł prosto do swej żony,
by wypłakać się w łazience
– po czym oczy no i ręce
wytarł w szmatę do podłogi,
bo mu ręcznik bardziej drogi,
gdyż oszczędzać przecież trzeba
na kawałek tego chleba,
gdy ojczyzna jest w potrzebie.
Chłopy wrzeszczą coś o glebie,
lecz zrozumieć też nie sposób,
bo w tej sali z tysiąc osób.
Wtem samotna matka z dzieckiem,
jak nie ryknie: wy zdradzieckie,
zamienione, wy przekupne,
ja wam zaraz dziecko dupnę
i chowajcie sobie same...
Panie, przebacz! Kurwa amen!
Wójt więc wstąpił na mównicę,
uspokoić chcąc pannicę
i powiada dosyć ostro:
delikatniej proszę siostro,
bo tu proboszcz z nami razem
– idź! i módl się za obrazę!
wójt przemówił tak do wszystkich:
chałup w gminie jest czterysta,
co rzutuje oczywista
na czerpanie tych dobroci,
aby każdy się obzłocił.
Zaś mieszkańców tysiąc sto,
lecz wójtowi o to szło,
że na dziecko mniej przypada
i na babę, i na dziada.
Gdy zawrzało tak w świetlicy,
aż się gminni urzędnicy
wystraszyli tego szumu,
to nabrawszy tam rozumu
wymakali wnet się chyłkiem:
panna w mini, kręcąc tyłkiem,
pan sekretarz urażony
pobiegł prosto do swej żony,
by wypłakać się w łazience
– po czym oczy no i ręce
wytarł w szmatę do podłogi,
bo mu ręcznik bardziej drogi,
gdyż oszczędzać przecież trzeba
na kawałek tego chleba,
gdy ojczyzna jest w potrzebie.
Chłopy wrzeszczą coś o glebie,
lecz zrozumieć też nie sposób,
bo w tej sali z tysiąc osób.
Wtem samotna matka z dzieckiem,
jak nie ryknie: wy zdradzieckie,
zamienione, wy przekupne,
ja wam zaraz dziecko dupnę
i chowajcie sobie same...
Panie, przebacz! Kurwa amen!
Wójt więc wstąpił na mównicę,
uspokoić chcąc pannicę
i powiada dosyć ostro:
delikatniej proszę siostro,
bo tu proboszcz z nami razem
– idź! i módl się za obrazę!
Bardzo proszę też ziomali,
by się godnie zachowali,
gdy od skarbu pan minister
zechce nabrać w ten kanister
u źródełka dóbr: dla rządów,
służby zdrowia, innych, sądów
– wszak wypada nam się dzielić
tak, jak chlebem przy niedzieli
i wybaczać naszym braciom.
by się godnie zachowali,
gdy od skarbu pan minister
zechce nabrać w ten kanister
u źródełka dóbr: dla rządów,
służby zdrowia, innych, sądów
– wszak wypada nam się dzielić
tak, jak chlebem przy niedzieli
i wybaczać naszym braciom.
Po czym jakby czymś się zaciął
– syknął z bólu – auć, jak boli,
i się zamknął, choć o roli
opowiedzieć też zamierzał
i o polach i o miedzach,
lasach, drzewach owocowych,
i o rządach ciągle nowych.
Lecz pomyślał – ech wy głupie,
ja właściwie mam w chałupie
wszystko, czego pragnie dusza,
lepiej zmilczeć. Nie poruszać
spraw drażliwych tak publicznie,
więc się bajko – kończ lirycznie:
kochamy się, się kochamy
ciągniemy wóz, popychamy.
Copyright © by Wiesław Musiałowski 24/08/2006
– syknął z bólu – auć, jak boli,
i się zamknął, choć o roli
opowiedzieć też zamierzał
i o polach i o miedzach,
lasach, drzewach owocowych,
i o rządach ciągle nowych.
Lecz pomyślał – ech wy głupie,
ja właściwie mam w chałupie
wszystko, czego pragnie dusza,
lepiej zmilczeć. Nie poruszać
spraw drażliwych tak publicznie,
więc się bajko – kończ lirycznie:
kochamy się, się kochamy
ciągniemy wóz, popychamy.
Copyright © by Wiesław Musiałowski 24/08/2006