Dziwna rozmowa


 wiejskiej stajence, zimową nocą,
gdy mróz siarczysty, gwiazdy migocą,
raz posłuchałem dziwnej rozmowy:
gwarzyły konie i cztery krowy,

wielka maciora, małe prosięta,
w kąciku suczka i dwa szczenięta,
przekorna kózka, para indyków,
dumny kogucik - Pan Kukuryku.

I już o spaniu nie było mowy,
najpierw nieśmiało zaczęły krowy:
że koniczyna ma listków mało,
że ośmiolistnej by się przydało,

a na przekąskę, choć ćwikły z chrzanem,
wiadro kompotu nad samym ranem
i na dodatek zielonej trawy,
by pod dostatkiem mieć dobrej strawy.

Kózka słuchając takiej rozmowy,
wnet zabeczała - a cóż te krowy?
Jakieś przedziwne mają zachcianki
- jutro powiesić każą firanki.

Ja tam nie jestem taką... "Ę, Ą",
zjem dziś makowca - skoro tak chcą.
I w każdej chwili, jeżeli trzeba,
mogę zjeść kromkę suchego chleba,

lub po bretońsku trochę fasoli,
by ździebko ulżyć mej koziej doli.
A tobie radzę, miły indyku,
byś na wieczerzę łyknął szaszłyku.

Oj, gulu, gulu - prześmieszna rada,
ale kozunia głupoty gada:
aż zapiszczały pieski w kąciku
i kogut zapiał, hej kukuryku.

To noc grudniowa - oto przyczyna,
że każdy gadać dziwnie zaczyna.

Copyright © by Wiesław Musiałowski 15/10/2001