Obok


 oto fotografia: wierzba, co nie płacze,
staw, w którym się przegląda bieda jakby człowiek,
czupryna niczym snopek na tej głowie płowej,
a obok polny konik, który już nie skacze,

bo niby wszystko martwe, ale ja mam kluczyk
do otwierania świata starych fotografii,
i wiem, że tak być mogło albo się przytrafić, 
i prawda o tym zdjęciu też nie będzie kluczyć. 

Szedł kilkuletni chłopiec jakąś polną drogą,
zaglądał w puste okna małomównych dżdżownic,
o sobie opowiadał, lecz nie pytał o nic,
a pewnie chciałby wiedzieć jak tu żyć tak mogą,

a może chciałby umieć rozumieć jak one,
że tuż nad ich mieszkaniem kwiczoł może czyhać, 
że kiedyś trzeba umrzeć lub jak zwierzę zdychać,
że w drodze przyjdzie zbierać same niewiadome,

po jednej stronie żyto wyższe o dwa cale,
po drugiej, rdzawo-złota od żaru pszenica,
wygięta w śmieszny pałąk bez nóg gąsienica
ku swemu przeznaczeniu podąża wytrwale,

a kiedy przerósł zboża, poszedł między ludzi
i opowiadał o tej za miedzą krainie,
a oni że tę bajkę oglądali w kinie
i taka opowiastka ich po prostu nudzi,

więc wrócił do korzeni. Mówił: "Pani Matko,
zgubiłem swoje szczęście i chciałbym odszukać".
A matka, jak to matka - radziła postukać
w nieheblowane drewno, by nie było łatwo.

Copyright © by Wiesław Musiałowski 6/9/2008