Pójdziemy w niedzielę

A gdzie te cyrki, wirujące karuzele?
A tam... za lasem
- pójdziemy w niedzielę...
Tymczasem
- zabiorę was wszystkie,
pokażę
kalejdoskopowy świat.
Wy
moje
dzieciaczki
- cuda obejrzycie:
nadmuchane kaczki, pływających ołowianych żołnierzy,
nie wierzycie? Zapytacie papierowych rycerzy.
Różności tam niebywałe,
a to:
kolejki niebotycznie wspaniałe.
I co?
Wynoszą ku niebiosom i opadają, aż serce w gardle mieszka
i zakrztuszeniem charczy.
Atrakcji tam wystarczy - informuje o nich wywieszka
przy wejściu:
bilety ze zniżką dla zakochanych;
dzieci do lat siedmiu - zwolnione z opłaty;
dorośli mogą nabyć na raty;
czynne są bankomaty... całą dobę
- obsłużą każdą osobę;
czyste karty z rabatem
- zimą, wiosną i latem;
referencje dla uznanych
obieżyświatów...
Prosimy potwierdzić... twierdzić... ić...
głośniki przedtpotopowe?
Nie,
moje
dzieciaczki - to echo nowoczesności
na karuzelach zawirowało jedynie
otumanione,
kiedy raz po raz gości
zaginie w gęstwinie
odległego lasu przyjmującego zagubione echa,
topiąc w ciszy...
Ale szeptem... niech nie usłyszy
uciecha,
bo was zabierze do komnaty
krzywych luster,
tam ściany
puste
mają uszy - ewenement?
Nie,
to echo...
Przedrzeźniasz uciecho!
Lubię z tobą pogadać na osobności
o radości
przepołowienia globu ziemskiego
Dlaczego?
Powiem ci uciecho, ty moja pociecho doskonałości
dnia jutrzejszego,
wiem,
oglądam pogodynkę każdym świtaniem nadchodzącego
dnia:
wczoraj lało, świeciło słoneczko, półokrąg tęczy
jutro zadźwięczy
gradem rozszarpującym liście.
Rzeczywiście?
Nie wierzę - w największej
piaskownicy
świata
dzieci bawią się karabinami i echo niesie!
Łżesz uciecho,
ty moja pociecho,
mieszkamy oddaleni oceanami
za nami,
przed nami malowane wrota,
cnota
uśmiechnięte twarze motyli przelotnych,
hotelowych gości jednego przeobrażenia,
zalotnych tańcem godowym spełnienia
chwili
ciągłości gatunku gablot zawieszonych
w największym muzeum
Historii Świata.

Copyright © by Wiesław Musiałowski 15/10/2001